Przejdź do głównej treści strony
Invest in Lubań
26-09-2012

Słowo promować wywodzi się od łacińskiego czasownika promovere, oznaczającego przesuwanie czegoś lub kogoś na przód”. Tak więc jeśli coś promujemy to chcemy nadać temu wyższy poziom rozwoju, wyższą jakość, lepszy wizerunek.

Obecnie coraz częściej stykamy się z terminem „promocja miasta” lub działaniami przedstawianymi jako jej część. Rzadko zastanawiamy się jednak, jakim celom służy promocja i czy zajmujący się nią z ramienia urzędu ludzie wiedzą, co tak naprawdę chcą osiągnąć? A jak wygląda to w praktyce? W urzędach powiatowych, gminnych i miejskich, które statutowo mają obowiązek zajmować się działaniami promocyjnymi, najczęściej realizacja zadań z tego zakresu powierzana jest jednoosobowym komórkom. Ponadto tzw. działania promocyjne rzadko realizowane są według sensownego, wpisanego w strategię rozwoju miasta planu, lecz mają charakter improwizacji. Nagminnie promocję traktuje się jak kulę u nogi, pojmuje w kategoriach kolorowych gadżetów i pozostawia poważnie niedofinansowaną. Skutki wynikające ze złej interpretacji i niezrozumienia terminu promocja doskonale widać na przykładzie zdecydowanej większości miast i miasteczek zachodniej części Dolnego Śląska. Poza dwoma wyjątkami (Jelenia Góra, Bolesławiec), żadne z nich nie potrafiło dotychczas sprzedać tego, co ma najcenniejsze. Tymczasem za naszą zachodnią granicą każde z miast i miasteczek kojarzone jest z czymś, co kiedyś ktoś uznał za cenne i odpowiednio wypromował. Obecnie termin promocja rozumiany w kategoriach inicjatyw podejmowanych przez samorządy na płaszczyźnie marketingu terytorialnego ulega postępującej deprecjacji – kojarzony jest z gadżetami i kiczowatymi imprezami publicznymi, tymczasem powinien być synonimem kreatywności i postępu.

W epoce kreatywności i postępującej globalizacji rezygnacja z inwestowania w promocję oznacza izolację i zastój. Łatwo dostrzec, że promocja kuleje tam, gdzie nie ma sprecyzowanej wizji rozwoju, gdzie kreatywność zastąpiono bierną wegetacją, a problemy leczy się tylko objawowo nie podejmując próby likwidacji ich źródła. W strategiach rozwoju zdecydowanej większości miast i gmin zachodniej części Dolnego Śląska znajdziemy wyniki analiz SWOT, sugerujące, że jednym z największych atutów tego regionu są wyjątkowe zabytki, wspaniała przyroda i inne szeroko rozumiane walory turystyczne. Znajdziemy również zapisy sugerujące, że nasz subregion powinien rozwijać się w kierunku wielkiej bazy turystycznej na styku Polski, Czech, Niemiec. W takim razie dlaczego nadal jest on postrzegany w kategoriach peryferii „dolnośląskiego trzonu turystycznego”, skoro przedstawione powyżej zapisy liczą już kilkanaście lat. Dlaczego najważniejszy portal turystyczny na Dolnym Śląsku informuje, że ostatnim miastem na zachodzie tej krainy jest Jelenia Góra? Dlaczego region, do którego dociera największa liczba turystów w skali całego województwa nie próbuje ich zagospodarować? Dlaczego ludzie ciągle nie wierzą, że mieszkają w atrakcyjnym miejscu? Przede wszystkim dlatego, że strategie rozwoju w większości przypadków to tylko papier, którego urzędnicy nie traktują poważnie, dlatego, że planując sprzedaż własnych walorów nie myśli się, jak to zrobić. Dlatego, że realizację zadań promocyjnych powierza się pojedynczym ludziom i każe się im czynić cuda za kilka lub kilkanaście tysięcy. A przede wszystkim dlatego, że panuje wszechobecny strach przed kreatywnością i ryzykiem - mówi Arkadiusz Słowiński. Pisząc lub aktualizują strategie rozwoju należy uwzględniać w nich działania na polu marketingu terytorialnego i wiążące się z tym wydatki. One muszą być tak samo priorytetowe jak wyznaczane kierunki rozwoju. W innym wypadku nigdy nie ruszymy na przód i nadal będziemy na uboczu, chociaż leżymy w samym centrum Europy.

 

Nasza witryna wykorzystuje pliki cookies, m.in. w celach statystycznych. Jeżeli nie chcesz, by były one zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Więcej na ten temat...